BLONDE & BLACK

Mówią, że kiedy Marilyn Monroe weszła do pokoju, czas się zatrzymywał. Ale tego wieczoru to on pojawił się pierwszy.

Siedział już na aksamitnym fotelu, czarny jak noc bez gwiazd. Nie potrzebował zaproszenia – był kotem.
Marilyn zatrzymała się w progu. Spojrzała.
On nie poruszył się ani o milimetr, ale jego oczy powiedziały: "Nie jestem fanem. Ale możesz zostać."

Usiadła tuż obok, jakby to było najbardziej naturalne na świecie.
Ona – w blasku lamp, z włosami w kolorze śmietankowego słońca.
On – nieruchomy cień, strażnik ciszy, którego mruczenie brzmiało jak tajemnica.

Nie rozmawiali. Nie musieli.
To była cicha umowa między dwiema istotami, które wiedziały, że uwaga świata bywa ciężarem – i że na końcu dnia najlepiej jest po prostu być… sobą. Albo kotem.

Koszulka "Blonde & Black" to fragment tej opowieści.
O niej. O nim. I o tym, że prawdziwe porozumienie nie potrzebuje słów.